czwartek, 4 kwietnia 2013

Poddać się, prosić, być posłusznym, wierzyć

Cokolwiek by to było,  
Nawet najdroższe me bożyszcze,
Pomóż mi zniszczyć przed Twym tronem
I wielbić tylko Ciebie!

Śpiewamy tak bez zająknienia, ale jednocześnie czynimy naszą modlitwę nierzetelną, nie chcąc się wyrzec właśnie tych bożków, o których śpiewamy. Porzucenie bowiem ostatniego bożka oznacza zanurzenie się w stan wewnętrznej samotności, pustki, której nie może zaspokoić żadne ewangeliczne nabożeństwo, ani żadna wspólnota z innymi chrześcijanami. Dlatego większość chrześcijan pragnie zabezpieczyć się, prowadząc życie kompromisowe.

Mają coś niecoś z Boga, ale tylko tyle, by mieć bezpieczeństwo. Nie mają jednak wszystkiego. I Bóg ma coś z nich, ale też nie wszystko. I tak żyją swym letnim życiem i starają się zamaskować swe głębokie duchowe ubóstwo, obnosząc na twarzy jasne uśmiechy i śpiewając żywe piosenki. Jedną sprawę należy tu dokładnie wyjaśnić: wędrówka duszy przez ciemną noc nie jest sama w sobie żadną zasługą. Cierpienia i samotność nie podnoszą wartości człowieka przed Bogiem, dzięki nim nie można sobie zasłużyć na namaszczenie. Nie możemy niczego od Boga kupić. Wszystko pochodzi z Jego dobroci, z przelanej krwi Chrystusa, która nas odkupiła, i jest wolnym darem bez żadnych dodatkowych warunków.

Udręka duszy przynosi jednak rezultat w postaci oderwania się od ziemskich spraw i zwrócenia uwagi na Boga. Wszystko, o czym poprzednio była mowa, dotyczyło przygotowania duszy do tego Bożego dzieła. Samo napełnienie nie jest sprawą skomplikowaną. Choć zwykle staram się unikać sformułowań typu „jak” w sprawach duchowych, wierzę, że odpowiedź na pytanie: „Jak mogę zostać napełniony przez Ducha Świętego?” może być udzielona za pomocą czterech słów, czterech czasowników wymagających osobistego działania. Oto one: poddać się, prosić, być posłusznym, wierzyć.

• Poddać się: „A zatem proszę was, bracia, przez miłosierdzie Boże, abyście składali ciała swoje na ofiarę żywą, świętą, Bogu przyjemną, jako wyraz waszej rozumnej służby Bożej. Nie bierzcie więc wzoru z tego świata, lecz przemieniajcie się przez odnawianie umysłu, abyście umieli rozpoznać, jaka jest wola Boża: co jest dobre, co Bogu przyjemne i co doskonałe.”(Rz 12, 1-2).

• Prosić: „Jeśli więc wy, choć źli jesteście, umiecie dawać dobre dary swoim dzieciom, o ileż bardziej Ojciec z nieba da Ducha Świętego tym, którzy Go proszą.”  (Łuk 11, 13).

• Być posłusznym: „Dajemy temu świadectwo my właśnie oraz Duch Święty, którego Bóg udzielił tym, którzy Mu są posłuszni.” (Dz 5,32). Pełne i bez niechęci posłuszeństwo wobec woli Boga jest absolutnie nieodzowne do przyjęcia namaszczenia. Czekając na Boga, powinniśmy z czcią studiować Pismo Święte, nasłuchiwać Jego łagodnego, cichego głosu, aby poznać, czego od nas oczekuje. A następnie, ufając Jego możliwościom, powinniśmy być Jemu posłuszni, tak jak tylko potrafimy, zgodnie z naszymi umiejętnościami i zdolnościami pojmowania.

• Wierzyć: „Tego jednego chciałbym się od was dowiedzieć, czy Ducha otrzymaliście na skutek wypełniania Prawa za pomocą uczynków, czy też stąd, że daliście posłuch wierze?” (Gal 3, 2). Ponieważ napełnienie Duchem można przyjąć przez wiarę, i tylko przez wiarę, wystrzegajmy się więc takiej imitacji wiary, która jest jedynie intelektualną akceptacją prawdy. Było to już źródłem wielkiego rozczarowania dla wielu. Prawdziwa wiara nieuchronnie rodzi wewnętrzne świadectwo.

Czymże jednak jest to świadectwo? Nie jest ono żadnym przeżyciem fizycznym, żadnym zjawiskiem dźwiękowym, ani też uczuciem duszy. Duch nigdy nie powierza siebie ciału. Jedyne świadectwo, jakie On daje, jest subiektywne, znane tylko samej jednostce. Duch Święty objawia się głęboko w duchu człowieka. Ciału nie przynosi to żadnej korzyści, lecz wierzące serce nieomylnie rozpoznaje: Święty, święty, święty! I jeszcze sprawa ostatnia. Ani w Starym ani w Nowym Testamencie, ani w świadectwach chrześcijańskich, znajdujących się w pismach pozostawionych przez świętych, nie ma wzmianki (na ile sięga moja wiedza) o żadnym wierzącym, który byłby napełniony przez Ducha Świętego, nie wiedząc o tym. Nikt także nie został napełniony nie wiedząc, kiedy to się stało, ani też nikt nie był napełniany stopniowo.

Wiele osób wierzących połowicznie usiłuje obejść te trzy fakty, zupełnie tak jak Adam, próbując schronić się przed obecnością Boga, ale nie są to wystarczająco dobre kryjówki. Człowiek, który nie wie, kiedy został napełniony, nie był po prostu nigdy napełniony (nie chodzi tu, rzecz jasna, o dokładne pamiętanie daty). A ten, kto myśli, że będzie napełniany stopniowo, nie będzie napełniony nigdy.

Według mojej oceny, relacja między Duchem Świętym a wierzącym jest najistotniejszym problemem, przed jakim stoi Kościół w dzisiejszych czasach. W porównaniu z nim problemy podnoszone przez chrześcijański egzystencjalizm lub neoortodoksję są niczym. Idee ekumeniczne, czy też teorie eschatologiczne, nie zasługują na uwagę dopóty, dopóki każdy wierzący nie będzie mógł dać twierdzącej odpowiedzi na pytanie: „Czy przyjęliście Ducha Świętego, gdy uwierzyliście?” I może się tak stać, że gdy doświadczymy napełnienia przez Ducha Świętego, będziemy mogli stwierdzić z zadowoleniem, iż rozwiązało ono również nasze inne problemy.

Fragment z książki „Klucz do głębszego życia”

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz