poniedziałek, 25 lutego 2013

Nie ma ożywienia bez odnowy

Wstęp

Jakże wielu ludzi poszukuje dziś głębszych wartości w życiu. Czy ożywienie duchowe, o którym mówi się w wielu kościelnych kręgach, jest odpowiedzią na te poszukiwania czy też swoistą modą? Czy jest to jakaś nowa doktryna, czy dawny, odkurzony tylko program działania?

A. W. Tozer, szeroko znany i uznany autorytet biblijnego nauczania, wskazuje drogę prowadzącą do żywego chrześcijaństwa, które jest czymś więcej niż tylko cotygodniowym odwiedzaniem kościoła, jest czymś wewnętrznym, bardzo osobistym. Jest sposobem życia.

Nie ma ożywienia bez odnowy

Gdziekolwiek spotykają się dzisiaj chrześcijanie, można usłyszeć jedno, stale powtarzane słowo: ożywienie. W kazaniach, pieśniach i modlitwach wciąż przypominamy Panu i sobie nawzajem, że tym, czego najbardziej potrzebujemy, aby rozwiązać wszystkie nasze duchowe problemy, jest takie jak dawniej „wielkie ożywienie”. Prasa religijna także dość zgodnie twierdzi, że ożywienie jest doniosłą potrzebą chwili, i ten, kto byłby w stanie przedstawić rozprawę na ten temat, może być pewny, że znajdzie wielu wydawców gotowych ją opublikować. Wszystkich ogarnął tak silny pęd do ożywienia, iż nikt nie ma dosyć odwagi, aby się temu oprzeć. Religia, tak jak filozofia, polityka lub kobiece stroje, ma swoje mody. Wiemy z historii, że największe religie świata miały okresy wzlotów i upadków, i wzloty te są nazywane przez kronikarzy właśnie ożywieniem.

Na przykład islam przeżywa teraz w wielu krajach ożywienie. Ostatnie raporty z Japonii także donoszą, że po krótkim załamaniu, które nastąpiło po II wojnie światowej, szintoizm zadziwiająco szybko odradza się. W Stanach Zjednoczonych zarówno wyznanie rzymskokatolickie, jak i liberalny protestantyzm rozwijają się w takim tempie, że słowo „ożywienie” jest niemal konieczne, aby oddać istotę tego zjawiska. Dzieje się to jednak bez widocznego wzrostu poziomu moralnego jego wyznawców.

Jeśli jednak popularne chrześcijaństwo będzie przeżywać gwałtowny rozwój bez przeobrażającej siły Ducha Świętego, to wówczas pozostawi przyszłemu pokoleniu Kościół gorszy niż ten, w którym ów rozwój w ogóle nie miał miejsca. Konieczną potrzebą dnia dzisiejszego nie jest proste ożywienie, lecz radykalna odnowa, która sięgnie korzeni naszych moralnych i duchowych dolegliwości, zajmie się raczej przyczynami niż skutkami, bardziej samą chorobą niż jej symptomami.

Jestem głęboko przekonany, że w obecnych warunkach w ogóle nie chcemy ożywienia. Samo „wielkie ożywienie” takiego chrześcijaństwa, jakie znamy dzisiaj w Ameryce, mogłoby okazać się moralną tragedią, upadkiem, którego nie sposób byłoby odrobić nawet w ciągu stulecia.

Nie są to słowa bez pokrycia. W historii tak już bywało. Poprzednie pokolenie protestantów wystąpiło w obronie historycznej wiary chrześcijańskiej. Powstał wówczas potężny ruch zwany fundamentalizmem - jako reakcja na „naukowy krytycyzm” i będący jego wynikiem modernizm. Ruch ten, raczej spontaniczny, nie był ujęty w ramy wielkiej organizacji. Jednakże gdziekolwiek się pojawił, dążył do „zatrzymania wzrastającej fali negacji” w teologii chrześcijańskiej oraz ponownego przedstawienia i obrony podstawowych doktryn chrześcijaństwa Nowego Testamentu.

z książki „Klucz do głębszego życia”

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz