Jakub był podstępnym oszustem, a jego postępowanie
doprowadziło go prawie do klęski. Przez dwie trzecie swojego życia nosił w
sobie swoistą hardość i nieugiętość. Ani wspaniała wizja na pustkowiu, ani
długie gorzkie doświadczenia w Haranie nie były w stanie przełamać tej
niebezpiecznej siły. Lecz stojąc podczas zachodu słońca nad potokiem Jabbok
bystry i inteligentny mistrz psychologii stosowanej dostał twardą szkołę.
Obraz, jaki sobą przedstawiał, nie wzbudzał podziwu. Jako osoba był niczym
gliniane naczynie, które już podczas obróbki zastygło w rękach garncarza. Jego
szansą była jego klęska. Nie wiedział o tym o zachodzie słońca, ale dowiedział
się, zanim słońce wzeszło. Całą noc spędził sprzeciwiając się Bogu, aż Bóg w
Swojej dobroci poraził jego staw biodrowy i tak go pokonał. Dopiero po
doświadczeniu upokarzającej klęski Jakub zaczął odczuwać radość z uwolnienia od
złej mocy tkwiącej w nim oraz rozkosz z Bożego zawładnięcia jego osobą. Potem
głośno prosił o błogosławieństwo, będąc zdecydowany błagać tak długo, aż
otrzyma je. To była długa walka. Dla Boga jednak (z przyczyn znanych tylko
Jemu) Jakub wart był tego wysiłku. Teraz widzimy go jako innego człowieka.
Uparty i samowolny buntownik zamienił się w cichego i pełnego godności
przyjaciela Boga. Rzeczywiście zwyciężył, lecz przez słabość, a nie moc.
Tylko ten, kto został pokonany, zna smak prawdziwego
błogosławieństwa. Jest to zdrowa i wiarygodna filozofia, co wykazało życie. Nie
musimy na ślepo przyjmować tej prawdy. Jej dowody znajdują się w zasięgu ręki.
Jesteśmy istotami stworzonymi, a więc pochodzimy skądś, nie mamy w sobie źródła
życia. Aby móc żyć, musimy być całkowicie i nieustannie zależni od Boga, który
jest Źródłem i Fontanną istnienia. Tylko wtedy, gdy będziemy zupełnie na Nim
polegać, urzeczywistni się cały potencjał naszej natury. Z dala od Niego
jesteśmy tylko w połowie ludźmi, zniekształconymi i oszpeconymi członkami
szlachetnej rasy, stworzonej dawno temu w celu odzwierciedlania obrazu Boga.
Już dawno temu Bóg oznajmił, że On wyznacza kres
każdemu ciału. Minęły lata i wyrok nie został złagodzony. „A ci, którzy żyją
według ciała, Bogu podobać się nie mogą; Dążność ciała wroga jest Bogu, nie
podporządkowuje się bowiem Prawu Bożemu, ani nawet nie jest do tego zdolna; Dążność
bowiem ciała prowadzi do śmierci.” (Rzym 8:8) Tymi słowami Bóg potwierdził dawny
wyrok potępienia. Czy się na to zgadzamy, czy nie, śmierć ciąży nad nami.
Mądrość, polegająca na złożeniu ufności w Tym, który wzbudza z martwych, może
zbawić nas od tej śmierci. Bo czyż odważymy się zaufać czemuś tak przelotnemu i
krótkotrwałemu jak ludzkie życie?
(…) Dlaczego więc
pokładamy ufność w rzeczach, które przemijają, stajemy się w ten sposób
ofiarami czasu i głupcami podążającymi za nowością? Kto zatruł nasz kielich i
zamienił nas w buntowników? To stary wąż, diabeł, to on na samym początku
omamił nas wizją niezależności, wizją, która w świetle następstw jest i głęboko
komiczna, i niezwykle tragiczna. Nasz wróg zapewne głośno się teraz śmieje z
naszej próżności, która doprowadziła nas do zmierzenia swoich sił z
Wszechmogącym. Jest to cyniczna komedia wszechczasów i tragedia naznaczona
łzami i smutkiem na każdym grobie.
Nawet niewielka znajomość własnego serca zmusiłaby nas
do stwierdzenia, że nadzieja nie mieszka w nas. Jedno spojrzenie wokół powinno nam
dowieść, że pomoc nie przyjdzie z zewnątrz. Sama natura pouczy nas, że bez Boga
jesteśmy tylko sierotami stworzenia, bezpańskimi podrzutkami, zagubionymi wśród
wielkich przestrzeni, wciągniętymi w wir potęg niemożliwych do ogarnięcia.
Przez całą historię świata słychać ryk tej nieogarnionej i ślepej mocy, która
pozostawia po sobie ślady na każdym pokoleniu, mieście i cywilizacji. Ziemia,
nasz tymczasowy dom, może nam na koniec zaoferować jedynie grób. Nie mamy tutaj
nic bezpiecznego lub miłego. W Panu jest miłosierdzie, ale w świecie go nie ma,
gdyż natura i życie prą naprzód, nieświadome dobra i zła, nieświadome ludzkiego
smutku i bólu.
Boży podbój - Zwycięstwo
przez klęskę
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz