piątek, 14 grudnia 2012

Wiara to rzecz wysoce moralna

Książka AW Tozera “Boży podbój” jest praktycznie niedostępna.  Według wydawców nakład jest już wyczerpany i nie planują  dodruku. W związku z tym zwróciłem się do wydawnictwa Vocatio z prośbą o pozwolenie umieszczenia obszernych fragmentów na moim blogu. Pozwolenie uzyskałem  i dzięki uprzejmości Wydawnictwa Vocatio możemy zapoznać się z tą kolejną cenną pozycją A.W. Tozera.


(…) Skuteczną przeszkodą na drodze Bożej łaski jest sprawiedliwość człowieka, ponieważ nakłania grzesznika do ufania we własne zasługi, odcinając go tym samym od przyjęcia sprawiedliwości z ręki Chrystusa. Aby przyjąć zbawienie oferowane przez naszego Pana Jezusa Chrystusa, koniecznie należy wyznać, że się jest grzesznikiem i mieć przy tym świadomość swej zguby. Z radością będziemy potwierdzać słuszność takiego postępowania i będziemy się z nim nieustannie zgadzać. Jednak tutaj właśnie leży nie dostrzegana w naszych czasach prawda, że grzesznik nie może wejść do Królestwa Bożego. Znamy wiele fragmentów Biblii, które stwierdzają to wyraźnie, więc nie będziemy ich tutaj przytaczać. Sceptyków zachęcam do przeczytania Listu do Galatów 5,19 - 21 i Apokalipsy św. Jana 21,8. Jak więc człowiek może zostać zbawiony? Skruszony grzesznik spotyka Chrystusa i po zbawczym spotkaniu z Nim nie jest już grzesznikiem. Moc Ewangelii przemienia go i przenosi fundament jego życia z ego na Chrystusa, zawracając go na nową drogę i czyniąc go nowym stworzeniem. Stan moralny tej osoby w chwili przyjścia do Chrystusa nie wpływa na skutek tego czynu, gdyż dzieło Chrystusa usuwa jego dobro, jak i zło, czyniąc go innym człowiekiem. Powracający grzesznik nie jest zbawiony dzięki sądowej ugodzie, lecz towarzyszyć temu musi zmiana moralna. Zbawienie musi zawierać nie tylko zmianę statusu osoby w wyniku wyroku sądowego, ale także rzeczywistą zmianą życia danej osoby - czego większość nauczycieli nie dostrzega. Mówiąc to mam na myśli coś więcej aniżeli powierzchowne zmiany. Mówimy o transformacji tak głębokiej, jak głęboko sięgają korzenie ludzkiego życia. Jeżeli rzeczy nie sięgną tam – to znaczy, że nie doszły wystarczająco daleko.

Gdybyśmy wcześniej nie cierpieli na poważny zanik oczekiwań, nigdy nie zaakceptowalibyśmy tego mdłego, technicznego poglądu na wiarę. Kościoły (również Kościoły ewangeliczne) są w swoim duchu światowe i słabe moralnie. Przeszły do defensywy, zamiast inicjować imitują i są w stanie zepsucia. Wynika to z głoszenia w nich już od dwóch pokoleń usprawiedliwienia, które jest niczym więcej jak werdyktem „niewinny", ogłaszanym przez Niebiańskiego Ojca grzesznikowi z chwilą, gdy ten pokaże mu magiczną monetę wiary, z wyrytym na niej napisem „Sezamie otwórz się”. Jeżeli nie mówi się tego tak wprost, to przesłanie Ewangelii jest przedstawiane w taki sposób, iż odnosi się takie właśnie wrażenie. A jest to skutkiem tego, że ludzie słuchają Słowa głoszonego bez mocy i tak też je przyjmują.

Rzeczywiście wiara jest tym „sezamie otwórz się”, prowadzącym do wiecznej szczęśliwości. Bez wiary nie można podobać się Bogu i żaden człowiek nie może zostać zbawiony, jeżeli nie uwierzy w zmartwychwstałego Zbawiciela. Lecz prawie wszędzie brakuje prawdziwej jakości wiary, to znaczy jej moralnej wartości. Wiara to coś więcej niż tylko pokładanie ufności w wiarygodności stwierdzeń zawartych w Piśmie Świętym. Wiara to rzecz wysoce moralna i w swojej naturze duchowa. Niezmiennym skutkiem jej wyznawania zawsze jest radykalna przemiana życia. To ona przenosi wewnętrzne spojrzenie z siebie na Boga, wprowadzając człowieka w niebiańskie życie jeszcze na ziemi.

Nie jest moim pragnieniem umniejszanie znaczenia skutków usprawiedliwienia przez wiarę. Żaden człowiek, który poznał głębię swojej nieprawości, nie odważy się stanąć w niewypowiedzianej obecności Boga, nie mając na swoją obronę niczego poza własnym charakterem. Żaden chrześcijanin, który przeszedł przez upadki i zna swoje niedoskonałości, nie chciałby, aby Boża akceptacja jego osoby zależała w jakimkolwiek stopniu od świętości osiągniętej przez niego. Wszyscy znający swoje serca i wiedzący, co Ewangelia im oferuje, połączą
się w tej modlitwie męża Bożego: Gdy przyjdzie On wśród dźwięku trąb, O, jakże chcę w Nim znaleźć się; Ubrany tylko w Jego prawość, Niewinnym wejść przed Jego tron.

Bardzo smutne jest to, że ta piękna prawda została tak wypaczona. Wypaczenie to jest ceną, którą płacimy, bowiem nie podkreślaliśmy moralnej wartości prawdy. Zachowawcze chrześcijaństwo, gasząc bądź odrzucając Ducha Prawdy, ściąga to przekleństwo. Utrzymując więc, że wiara w Ewangelię wpływa na zmianę motywacji życia -  przenosząc ją z ego na Boga, stwierdzam tylko suche fakty. Każdy człowiek posiadający normy moralne musi być świadomy przekleństwa raniącego jego wnętrze. My nazywamy je ego, Biblia nazywa je ciałem. Niezależnie od użytej nazwy, jest to okrutny pan i śmiertelny nieprzyjaciel.

Boży podbój - W Słowie czy w mocy

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz