poniedziałek, 24 grudnia 2012

Panowanie człowieka za dużo już nas kosztowało

Jak cudowne są drogi Boże i wypełnianie się Jego woli. Ludzie nie stają się apostołami ani dzięki sile, ani mocy, ani dzięki wrodzonym zdolnościom, ani szkoleniom. Dzieje się to tylko dzięki Bożemu powołaniu. Tak samo ma się sprawa z każdym urzędem w Kościele. Ludzką powinnością jest rozpoznać takie powołanie i uznać je publicznie przed całym zgromadzeniem. Sam człowiek jednak nigdy nie otrzymał prawa decydowania o nim. Kiedy jednak drogi Boże zostaną połączone i powiązane z drogami ludzkimi, wtedy widzimy nieustanne zamieszanie i klęskę. Ludzie mający dobre intencje, lecz nie będący jeszcze powołani przez Boga, mogą brać (i często biorą) na swoje barki święte dzieło usługiwania. Jeszcze gorzej dzieje się, gdy ludzie ci należą do starego świata i nie zostali odnowieni przez cud odrodzenia, a mimo to usiłują nieść święte Boże dzieło - jakże smutny to widok, jak tragiczne są tego konsekwencje, gdyż drogi ludzkie i drogi Boże będą zawsze swoim przeciwieństwem.

Czy nie jest to jeden z powodów naszej obecnej duchowej słabości? Jakże ciało może służyć Duchowi? Jak to jest możliwe, aby człowiek nie wywodzący się z pokolenia Lewiego usługiwał przy ołtarzu Pańskim? Jakże daremne jest służenie nowym rzeczom starymi metodami. Tutaj właśnie bujnie wyrastają wszystkie złe metody, tak charakterystyczne dla Kościoła naszych czasów. Ludzie śmiali i pewni siebie pchają się do przodu, a słabi kroczą za nimi, nie prosząc nawet o udowodnienie prawa do przewodzenia innym. Ignoruje się Boże powołanie, skutkiem czego doświadczamy jałowości i zagubienia. Dla nas jest to czas na szukanie przywództwa Ducha Świętego. Panowanie człowieka za dużo już nas kosztowało. Natrętna ludzka wola wniosła ze sobą w życie Kościoła mnóstwo nieduchowych metod i niebiblijnych działań, zagrażając jego istnieniu. One to rok w rok zabierają prawdziwemu dziełu Bożemu mnóstwo pieniędzy i marnują niezliczone ilości czasu wiernych. Serce pęka z bólu.

Widać tu jeszcze jedno, o wiele gorsze zło, wywodzące się z zasadniczego niezrozumienia radykalnej różnicy pomiędzy tymi dwoma światami. Tym złem jest zwyczaj apatycznego i obojętnego „przyjmowania” zbawienia, jak gdyby było ono tylko drobną sprawą, znajdującą się całkowicie w naszych rękach.

 (…) W ten sposób Chrystus jest sprowadzany na nowo przed ludzki trybunał sędziowski i tam każe Mu się czekać na ewentualne łaskawe przyjęcie przez człowieka. Po długim i pokornym oczekiwaniu zostanie albo odrzucony, albo przyjęty od niechcenia. Całkowite niezrozumienie szlachetnej i prawdziwej doktryny o wolnej woli ludzkiej doprowadziło do tego, że zbawienie traktuje się w sposób niebezpiecznie zależny od woli człowieka, zamiast od woli Boga.

Chociaż tajemnica ta jest wielka i zawiera w sobie wiele paradoksów, jednak w dalszym ciągu prawda nie uległa zmianie: człowiek staje się świętym nie w wyniku własnej zachcianki, ale dzięki suwerennemu powołaniu Boga. Czy słowa przytoczone poniżej nie świadczą dobitnie, do kogo ostatecznie należy wybór? „Duch daje życie, ciało na nic się przyda; Wszystko, co mi daje Ojciec, do Mnie przyjdzie; Nikt nie może przyjść do Mnie, jeżeli go nie pociągnie Ojciec; Aby mocą władzy udzielonej Mu przez Ciebie nad każdym człowiekiem dał życie wieczne wszystkim tym, których Mu dałeś; Gdy jednak spodobało się Temu, który wybrał mnie jeszcze w łonie matki mojej i powołał łaską swoją, aby objawić Syna swego we mnie”.

Boży podbój – Tajemnica powołania

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz