poniedziałek, 12 listopada 2012

Świętość Boga

Chwała Panu na wysokościach. Wielbimy Cię, błogosławimy Cię, wychwalamy Cię, albowiem wielka jest chwała Twoja. Panie, o rzeczach wzniosłych mówiłem. To zbyt cudowne. Ja nie rozumiem. Dotąd Cię znałem ze słyszenia, obecnie ujrzałem Cię wzrokiem, stąd odwołuję, co powiedziałem, kajam się w prochu i popiele, lepiej będzie, gdy zamilknę. Już kiedyś mówiłem, nawet nie raz, lecz jut nie będę więcej.

Gdy tak rozmyślałem, zapłonął ogień. Panie, muszę jednak mówić, abym swym milczeniem nie wyrządził szkody Twym dzieciom. Oto wybrałeś to, co głupie w oczach świata, aby zawstydzić mędrców, wybrałeś to, co niemocne, aby mocnych poniżyć. O, Panie, nie porzucaj mnie. Twoją moc pozwól mi głosić memu pokoleniu i Twoją potęgę przyszłemu. Powołaj do życia w swym Kościele proroków i jasnowidzów, którzy pomnożą Twoją chwałę i przez których Duch Święty odrodzi w Twoim znajomość Świętego. Amen.

Moralny szok spowodowany odcięciem się od najwyższej woli nieba pozostawił w nas trwały uraz. Ta choroba dotknęła i nas, i nasze środowisko. Nagłe uświadomienie sobie własnego zdeprawowania poraża nas jak Izajasza, kiedy ujrzał świętość Boga. Jego bolesny okrzyk: „Biada mi! Jestem zgubiony! Wszak jestem mężem o nieczystych wargach i mieszkam pośród ludu o nieczystych wargach, a oczy moje oglądały Króla, Pana Zastępów” (Izaj.6:5) jest wołaniem każdego, kto dojrzy siebie pod maską, którą nosił i skonfrontuje się ze świętą świetlistością Boga. Odkryciom takim zawsze towarzyszy silne wzburzenie.

Do czasu aż zobaczymy siebie tak, jak Bóg nas widzi, będziemy zapewne wielce przejmować się warunkami, w jakich przyszło nam żyć oraz tym, że umykają naszej kontroli, co zagraża naszej wygodzie. Nauczyliśmy się współżyć z bezbożnością i patrzymy na nią jako na coś normalnego. Nie przeżywamy rozczarowań nie znajdując pełni prawdy w naszych nauczycielach, doskonałej wierności w mężach stanu, nieposzlakowanej uczciwości w handlowcach czy absolutnego zaufania w naszych przyjaciołach. Aby przetrwać, ustanowiliśmy niezbędne przepisy, które zabezpieczają nas przed przestępstwami ludzkości. Ani piszący, ani czytający te słowa nie mają kwalifikacji umożliwiających docenienie świętości Boga. Trzeba niemal dosłownie przekopać kanał przez pustynię naszych umysłów, aby napłynęły doń życiodajne wody prawdy i uleczyły nas z choroby. Nie możemy zrozumieć sensu Bożej świętości przez myślenie o kimś lub o czymś niezmiernie czystym i podnoszeniu tej koncepcji czystości na najwyższy dostępny nam poziom. Boża świętość nie jest powiększoną, najdoskonalszą znaną nam świętością, która ze swej natury jest ograniczona. Nie znamy niczego podobnego do Bożej świętości, stojącej osobno, jedynej, niedoścignionej, nieosiągalnej i niepojętej. Człowiek naturalny jest na nią ślepy. Może on odczuwać moc Boga i podziwiać Jego mądrość, lecz Bożej świętości nie jest w stanie nawet sobie wyobrazić.

Tylko Duch Święty może przekazać duchowi ludzkiemu wiedzę o świętości Boga. Lecz tak jak prąd elektryczny nie popłynie przez izolatory, lecz jedynie przez przewodniki, tak Duch Święty może płynąć jedynie przez prawdę i aby wywołać olśnienie serca, musi natrafić w umyśle na pewien zasób prawdy. Wiara budzi się na odgłosy prawdy, lecz nie reaguje na inne dźwięki. „Przeto wiara rodzi się z tego co się słyszy, tym zaś, co się słyszy, jest Słowo Chrystusa”.(Rzym 10:17) Wiedza teologiczna pełni funkcję przewodnika, przez który Duch dopływa do serca ludzkiego. Lecz aby prawda mogła wzbudzić wiarę, serce potrzebuje pokory. Duchem Prawdy jest Duch Boży. Można posiąść trochę prawdy intelektualnie, nie mając w sercu Ducha, lecz nie sposób posiąść Ducha bez posiadania prawdy.

A.W. Tozer z książki „Poznanie Świętego”

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz