Gdy tak rozmyślałem, zapłonął
ogień. Panie, muszę jednak mówić, abym swym milczeniem nie wyrządził szkody
Twym dzieciom. Oto wybrałeś to, co głupie w oczach świata, aby zawstydzić
mędrców, wybrałeś to, co niemocne, aby mocnych poniżyć. O, Panie, nie porzucaj
mnie. Twoją moc pozwól mi głosić memu pokoleniu i Twoją potęgę przyszłemu.
Powołaj do życia w swym Kościele proroków i jasnowidzów, którzy pomnożą Twoją chwałę
i przez których Duch Święty odrodzi w Twoim znajomość Świętego. Amen.
Moralny szok spowodowany odcięciem
się od najwyższej woli nieba pozostawił w nas trwały uraz. Ta choroba dotknęła
i nas, i nasze środowisko. Nagłe uświadomienie sobie własnego zdeprawowania
poraża nas jak Izajasza, kiedy ujrzał świętość Boga. Jego bolesny okrzyk:
„Biada mi! Jestem zgubiony! Wszak jestem mężem o nieczystych wargach i mieszkam
pośród ludu o nieczystych wargach, a oczy moje oglądały Króla, Pana Zastępów” (Izaj.6:5)
jest wołaniem każdego, kto dojrzy siebie pod maską, którą nosił i skonfrontuje
się ze świętą świetlistością Boga. Odkryciom takim zawsze towarzyszy silne
wzburzenie.
Do czasu aż zobaczymy siebie tak,
jak Bóg nas widzi, będziemy zapewne wielce przejmować się warunkami, w jakich
przyszło nam żyć oraz tym, że umykają naszej kontroli, co zagraża naszej
wygodzie. Nauczyliśmy się współżyć z bezbożnością i patrzymy na nią jako na coś
normalnego. Nie przeżywamy rozczarowań nie znajdując pełni prawdy w naszych nauczycielach,
doskonałej wierności w mężach stanu, nieposzlakowanej uczciwości w handlowcach
czy absolutnego zaufania w naszych przyjaciołach. Aby przetrwać, ustanowiliśmy
niezbędne przepisy, które zabezpieczają nas przed przestępstwami ludzkości. Ani
piszący, ani czytający te słowa nie mają kwalifikacji umożliwiających
docenienie świętości Boga. Trzeba niemal dosłownie przekopać kanał przez pustynię
naszych umysłów, aby napłynęły doń życiodajne wody prawdy i uleczyły nas z
choroby. Nie możemy zrozumieć sensu Bożej świętości przez myślenie o kimś lub o
czymś niezmiernie czystym i podnoszeniu tej koncepcji czystości na najwyższy
dostępny nam poziom. Boża świętość nie jest powiększoną, najdoskonalszą znaną
nam świętością, która ze swej natury jest ograniczona. Nie znamy niczego podobnego
do Bożej świętości, stojącej osobno, jedynej, niedoścignionej, nieosiągalnej i
niepojętej. Człowiek naturalny jest na nią ślepy. Może on odczuwać moc Boga i
podziwiać Jego mądrość, lecz Bożej świętości nie jest w stanie nawet sobie
wyobrazić.
Tylko Duch Święty może przekazać
duchowi ludzkiemu wiedzę o świętości Boga. Lecz tak jak prąd elektryczny nie
popłynie przez izolatory, lecz jedynie przez przewodniki, tak Duch Święty może płynąć
jedynie przez prawdę i aby wywołać olśnienie serca, musi natrafić w umyśle na
pewien zasób prawdy. Wiara budzi się na odgłosy prawdy, lecz nie reaguje na
inne dźwięki. „Przeto wiara rodzi się z tego co się słyszy, tym zaś, co się
słyszy, jest Słowo Chrystusa”.(Rzym 10:17) Wiedza teologiczna pełni funkcję
przewodnika, przez który Duch dopływa do serca ludzkiego. Lecz aby prawda mogła
wzbudzić wiarę, serce potrzebuje pokory. Duchem Prawdy jest Duch Boży. Można
posiąść trochę prawdy intelektualnie, nie mając w sercu Ducha, lecz nie sposób
posiąść Ducha bez posiadania prawdy.
A.W. Tozer z książki „Poznanie Świętego”
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz