poniedziałek, 22 października 2012

Dobroć bez sprawiedliwości nie jest dobrocią

Sprawiedliwość w rękach Boga jest sposobem Jego istnienia - niczym innym. Gdy Bóg postępuje sprawiedliwie, to jest On po prostu Sobą. Tak jak złoto jest substancją nierozkładalną i nie może się zmienić, lecz w każdych warunkach jest złotem, tak i Bóg jest zawsze Bogiem całkowicie Bogiem i tylko Bogiem. I nie może być innym niż jest. Wszystko we wszechświecie jest dobre w tym stopniu, w jakim potrafi zadowolić naturę Boga, i złe, jeśli tego nie potrafi. Bóg sam w sobie jest samoistnym kryterium moralnej prawości i gdy osądza złych a nagradza prawych, to po prostu działa w Sobie właściwy sposób, nie podlegający oddziaływaniu czegokolwiek, co nie jest Nim. Wszystko co tu powiedziałem wydaje się odbierać powracającym grzesznikom nadzieję na obronę i usprawiedliwienie. Lecz to tylko pozór. Chrześcijański filozof i święty, arcybiskup Canterbury Anzelm widział rozwiązanie tego problemu w pozornej sprzeczności między sprawiedliwością i litością Boga. „Jak darujesz grzesznikowi - zapytywał Boga - jeśli cały jesteś sprawiedliwością i do tego najwyższą sprawiedliwością”? Następnie przyglądał się bacznie Bogu, wiedząc, że odpowiedź na to pytanie, całkowicie zależy od tego, jaki Bóg jest. Odkrycie Anzelma można sparafrazować następująco: Bóg jest jednolity, nie złożony ze zharmonizowanych ze sobą części, lecz z jednej substancji. W Jego sprawiedliwości nie ma niczego co by nakazywało Jemu litość. Dość rozpowszechnione widzenie Boga jako łaskawego sędziego, który zniewolony przez literę prawa, ze łzami i skrupułami skazuje człowieka na śmierć, jest niegodne prawdziwego Boga. Bóg nigdy nie dostarcza wewnętrznego rozdarcia, gdyż żaden atrybut Boski nie jest sprzecznym z jakimkolwiek innym Jego atrybutem.

Współczucie Boga wypływa z Jego dobroci, a dobroć bez sprawiedliwości nie jest dobrocią. Bóg ma dla nas względy, ponieważ jest dobry: lecz nie mógłby być dobrym, gdyby nie był sprawiedliwym. Kiedy Bóg karze złych - jest to sprawiedliwe, bo zasłużyli na karę; jeśli ich oszczędza - jest to również sprawiedliwe, bo zgodne z Jego dobrocią - konkluduje Anzelm. Zatem Bóg postępuje zgodnie ze Swą naturą, czyli, najwyższą dobrocią. Oto powód, dla którego szukamy zrozumienia, nie aby uwierzyć, lecz ponieważ już uwierzyliśmy. Prostego i zrozumiałego rozwiązania kwestii, jak Bóg będąc sprawiedliwym może usprawiedliwiać nieprawości, dostarcza nam doktryna o odkupieniu z grzechów. Głosi ona, że Bóg oszczędzając grzesznika na mocy dzieła odpokutowania przez Chrystusa, nie narusza sprawiedliwości, ale ją wypełnia.

Doktryna o zbawieniu przez odkupienie grzechów uczy, że litość tak długo nie jest wobec grzesznika efektywna, aż sprawiedliwość dokona swego dzieła. Sprawiedliwa kara za grzech została wykonana, gdy Chrystus umarł za nas na krzyżu. Dla ucha człowieka zmysłowego takie stwierdzenie może brzmieć nieprzyjemnie, lecz dla ucha wiary słowa te zawsze niosą słodycz. Miliony ludzi dzięki tej nowinie odrodziło się moralnie i duchowo, przeżyło swój wiek w pełni duchowej mocy i zmarło w spokoju, pokładając w niej ufność.

To przesłanie o spełnionej sprawiedliwości i o czynnym miłosierdziu, jest czymś znacznie większym niż ładną teorią o Bogu, gdyż obwieszcza fakt wielkiej wagi. Z powodu naszego grzechu wszyscy jesteśmy poddani śmierci; ta kara jest skutkiem konfrontacji naszej grzesznej natury ze sprawiedliwością. Gdy nieskończona prawość zderzyła się z naszą chroniczną i umyślną nieprawością, doszło między nimi do zaciekłej walki, którą wygrał Bóg, bo zawsze musi ją wygrać. Kiedy jednak skruszony grzesznik zdaje się w swym zbawieniu na Chrystusa, sytuacja moralna się odwraca. Sprawiedliwość staje wobec nowej sytuacji i ogłasza wyrok sprawiedliwy w stosunku do wierzącego. Wówczas sprawiedliwość przechodzi na stronę wierzących w Boga dzieci. Taki jest właśnie sens śmiałych słów Apostoła Jana: „Jeżeli wyznajemy nasze grzechy, Bóg jako wierny i sprawiedliwy odpuści je nam i oczyści nas z wszelkiej nieprawości” ( 1Jana 1:9 )

Lecz Boża sprawiedliwość na zawsze wymierzona jest przeciwko grzesznikowi. Wątpliwa i wątła nadzieja, że Bóg jest zbyt łagodny, aby karać bezbożników, stała się śmiertelnym opium dla świadomości milionów ludzi. Pomimo, że śmierć coraz bardziej pociąga ku sobie, a wezwanie do skruchy zignorowane przemija. Ucisza ona ich obawy i pozwala oddawać się wszelkim sprawiającym przyjemność nieprawościom. Jako odpowiedzialnym istotom moralnym, nie wolno jest nam bagatelizować sprawy własnej wiekuistej przyszłości.

„Jezusie, Twoja krew i prawość Są moim pięknem, moją szatą godową. Odziany w nią z radością podniosę głowę Pośrodku płonących światów. Śmiało będę stał w ten Twój wielki dzień. Któż może mnie oskarżać? Przez Twą krew i prawość jestem całkowicie uwolniony od grzechu i od strachu, od winy i od wstydu.” Hrabia N. L. von Zinzendorf

A.W. Tozer z książki „Poznanie Świętego”

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz