poniedziałek, 16 kwietnia 2012

Własne "ja" stanowi tę nieprzezroczystą zasłonę

Można by przypuszczać, że właściwe pouczenie na temat zepsucia człowieka i konieczność usprawiedliwienia przez sprawiedliwość Chrystusa, samo w sobie wyzwoli nas z mocy grzechów dotyczących egoizmu, samolubstwa; ale to tak nie działa. Własne "ja" może sobie żyć doskonale przy każdym ołtarzu. Może ono patrzeć na krwawiącą ofiarę Baranka i Jego śmierć, i pozostawać nieporuszone przez ten obraz.

Własne "ja" stanowi tę nieprzezroczystą zasłonę, która przed nim ukrywa twarz Boga. Można ją usunąć tylko przez duchowe przeżycie, a nigdy przez samo pouczenie. Tak samo można starać się pouczać trąd, aby się sam usunął z naszego organizmu. Sam Bóg musi dokonać niszczącego dzieła, zanim staniemy się wolni. Musimy zaprosić krzyż, aby wykonał w nas wyrok śmierci. Musimy przeprowadzić grzechy własnego "ja" do krzyża, aby zostały osądzone. Musimy się przygotować na cierpienie, w pewnym stopniu takie, przez jakie przeszedł nasz Zbawiciel.

Pamiętajmy, że gdy mówimy o rozdarciu zasłony, mówimy to w przenośni, a myśl ta jest tak poetyczna, aż prawie miła; lecz w rzeczywistości nie ma w tym nic przyjemnego. W ludzkim przeżyciu zasłona ta zrobiona jest z żywej tkanki duchowej, z czułych i delikatnych części, z których składa się całe nasze ciało, a dotknięcie ich - oznacza ból. Rozdarcie tego - to zranienie nas, to uszkodzenie powodujące krwawienie. Bez tego krzyż przestaje być krzyżem, a śmierć przestaje być śmiercią. Śmierć nigdy nie była zabawna. Rozdzieranie czułej i delikatnej tkanki nigdy nie może być niczym innym, jak tylko straszliwym bólem. A jednak krzyż dokonał tego w stosunku do Jezusa i to samo pragnie uczynić z każdym człowiekiem, aby go uwolnić.

Strzeżmy się łatania naszego wewnętrznego życia w nadziei, że sami kiedyś dokonamy rozdarcia zasłony. Bóg musi uczynić wszystko za nas. Nasza rola - to poddanie się i ufanie. Musimy wyznać, porzucić, zaprzeć się i odrzucić życie własnego "Ja" i dopiero wtedy uznać je za ukrzyżowane, Lecz musimy być ostrożni, by móc odróżnić leniwe "przyjmowanie" od prawdziwego działania Boga. Musimy domagać się, aby dzieło zostało dokonane. Nie możemy spocząć na laurach, zadowoleni z prawidłowej nauki o ukrzyżowaniu swego "ja". Oznacza to naśladowanie króla Saula i oszczędzanie najlepszych owiec i wołów.

Nalegajmy, by Boża praca w nas dokonywana była prawdziwie, a na pewno to się stanie. Krzyż jest szorstki i niesie ze sobą śmierć, ale jest skuteczny. Nie zatrzymuje wiszącej na nim ofiary na zawsze. Przychodzi moment, gdy męka się kończy, a cierpiąca ofiara umiera. Potem następuje chwalebne i pełne mocy zmartwychwstanie, a o bólu zapomina się z powodu radości, że zasłona zostaje usunięta, i że weszliśmy w realne duchowe przeżywanie Obecności Żyjącego Boga.

Panie, jak wspaniałe są Twe drogi, a jak kręte i ciemne są drogi człowieka. Pokaż nam, jak umrzeć, byśmy mogli powstać do nowego życia. Rozedrzyj zasłonę naszego samolubnego życia, od góry do dołu, tak, jak to się stało z zasłoną Świątyni. Pragniemy podejść blisko w pełni wiary. Pragniemy mieszkać z Tobą w codziennym życiu już tu, na ziemi, tak abyśmy mogli przyzwyczaić się do oglądania chwały, gdy wejdziemy do Twych niebios, aby tam z Tobą przebywać. Prosimy Cię w Imieniu Jezusa. Amen.
 
A.W. Tozer z książki Szukanie Boga

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz