piątek, 30 marca 2012

Błogosławieni ubodzy

"Błogosławieni ubodzy w duchu, albowiem do nich należy Królestwo Niebieskie". (Mat.5.3)

Zanim Bóg stworzył człowieka, przygotował dla niego świat pełen miłych i pożytecznych rzeczy, by człowiek mógł żyć i cieszyć się. Stworzone były dla człowieka, ale zawsze miały mu służyć i być w stosunku do niego zewnętrzne. W głębi serca ludzkiego była świątynia, gdzie nikt, oprócz Boga, nie był godny wejść. Wewnątrz niej był Bóg, a na zewnątrz tysiące darów, którymi Bóg obdarzył człowieka.

Lecz grzech pomieszał to i uczynił Boże dary źródłem zniszczenia człowieka. Wrogowie nasi pojawili się wówczas, gdy Bóg był zmuszony do opuszczenia wewnętrznej świątyni, a "rzeczy" uzyskały pozwolenie wejścia tam. W sercu ludzkim "rzeczy" wzięły górę. Ludzie przez swą naturę nie mają teraz pokoju w swych sercach, ponieważ Bóg już nie zasiada na ich tronie. Natomiast w moralnej ciemności agresywni i uparci uzurpatorzy walczą tam między sobą o tron.

Nie jest to tylko przenośnia, lecz trafna analiza naszego prawdziwego duchowego problemu. Wewnątrz ludzkiego serca znajduje się twardy i włóknisty korzeń upadłego życia, którego naturą jest dążenie do posiadania coraz to nowych rzeczy: żąda on "rzeczy" z ogromną i zaciekłą pasją. Przyimki "mój", "moja" i "moje", w druku wyglądają dość niewinnie, lecz dopiero ciągłe i powszechne stosowanie ich w praktyce, nadaje im wagę. Wyrażają bowiem prawdziwą Adamową naturę o wiele lepiej niż tysiące ksiąg teologicznych. Są one sformułowanymi objawami naszej głębokiej choroby. Korzenie naszych serc wrosły w te rzeczy; a my, z obawy przed śmiercią, nie mamy odwagi wyrwać choć jednego ich włókna. Stały się dla nas nieodzowne, choć nie było to nigdy zamierzone. Rzeczy Boże zajęły teraz miejsce Boga i cały bieg natury jest wywrócony do góry nogami przez tę okropną zamianę.
Nasz Pan wspominał o tyranii rzeczy, gdy powiedział do swoich uczniów: "Jeśli kto chce pójść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie krzyż swój i niech Mnie naśladuje. Bo kto chce zachować swoje życie, straci je; a kto straci swe życie z mego powodu, znajdzie je. Cóż bowiem za korzyść odniesie człowiek, choćby cały świat zyskał, a na swej duszy szkodę poniósł? Albo co da człowiek w zamian za swoją duszę?" /Mt.16.24-26/

Dzieląc tę prawdę - dla lepszego zrozumienia - na części, wydawałoby się, że w każdym z nas jest wróg, którego tolerujemy narażając własne życie. Jezus użył tu słów "samego siebie" i "swoje życie", można by to też nazwać: "posiadać własne życie". Jego główną cechą jest chęć posiadania: wskazują na to słowa "zachować" i "zyskać". Pozwolenie temu wrogowi, by żył, oznacza w ostatecznym rozrachunku utratę wszystkiego. Odrzucenie i rezygnacja z tego "stanu posiadania" dla Chrystusa to znaczy nie stracić nic, ale zachować wszystko dla życia wiecznego. Można się tu doszukać odpowiedzi, jak zniszczyć tego wroga, a mianowicie: przez krzyż. "Niech weźmie krzyż swój i niech Mnie naśladuje".

A.W. Tozer z książki Szukanie Boga

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz